Historia Garnithora

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum Górskich Klanów Strona Główna -> Historie
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Garnithor
Górski Wojownik



Dołączył: 09 Gru 2006
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Kielce

PostWysłany: Sob 1:32, 09 Gru 2006    Temat postu: Historia Garnithora

Było późne popołudnie, o tej porze większość mieszkańców, kupców lokalnych i przyjezdnych wracało do swoich domów, kapłani w świątyniach brali się za studiowanie zakurzonych tomów. O tej porze wiele osób spędzało czas w karczmach gdzie w gronie przyjaciół popijali różne trunki i opowiadali sobie prawdziwe lub mniej prawdziwe historie.
W karczmie pod "Bekającym Smokiem" była jak zwykle miła atmosfera, kilku bardów śpiewało swe piękne i heroiczne poematy, kilka osób spało pod stołem we własnych wymiocinach, karczmarz Hans jak zwykle biegał po całej sali roznosząc trunki i zbierając zamówienia. W rogu karczmy siedziała postać, nie było widać jej twarzy, ale po budowie można było przypuszczać, że był to elf, miał na sobie piękną zdobioną czarną zbroje, widać było, że wyszła z pod młota jakiegoś uzdolnionego krasnoludzkiego kowala, przy bokach miał zawieszone dwie pochwy, z których wystawały rękojeści dwóch długich mieczy. Całość była okryta ciemno zielonym płaszczem z kapturem, który był naciągnięty na głowę. Postać popijała sobie powoli ciemne piwo rozglądając się uważnie po izbie. Gdy wypił swoje piwo przywołał karczmarza

-Hans, podaj mi jeszcze jedno ciemne i jakąś ciepłą strawę, zapłacę jak będę szedł-.
-Zaraz ci przyniosę "drowie" - powiedział Hans do postaci odbierając zamówienie

Po kilku chwilach karczmarz przyniósł piwo i kawałek ciepłego placka dla elfa. Postać zajęła się jedzeniem posiłku, parę pijanych ludzi wszczęło burdę, która skończyła się szybciej niż zaczęła, bo opuścili "lokal" oknem i nie wrócili już. Drow po zjedzeniu posiłku zajął się popijaniem piwa... wspominał swoje dawne lata.

Pochodził z dalekich krain, gdzie niewielu ma odwagę się zapuścić, mieszkał wtedy w podziemiach gdzie nikt o zdrowych zmysłach się nie zapuszczał, bo większość wiedziała, że mroczne elfy były jednymi z najbardziej brutalnych i szkolonych w walce ras. Nawet gobliny i orki bały się podróżować przez te krainy, by nie natknąć się na patrole, w których skład wchodzili najlepsi wojownicy i strzelcy. Wszystkie drowy były szkolone od najmłodszych lat w walce, kapłanki, które sprawowały władze w każdym podziemnym mieście wpajały nienawiść do wszystkich ras, zwłaszcza elfów z powierzchni oraz to, że wszystko, co żyje na powierzchni jest złe. Garnithor, mroczny elf był inny i nie wierzył w te opowieści. Był inny, przez co wszyscy rówieśnicy mu dokuczali, próbowali nawet z nim walczyć, co kończyło się dla nich śmiercią. W wieku 60 lat był jednym z najlepszych młodych szermierzy w swoim mieście, kończył już swoją naukę w "domu fechtunku" i miał się przenieść do akademii walki gdzie by szlifował swoje umiejętności walki do osiągnięcia 120 lat, czyli pełnoletności. Sytuacja jednak przerosła młodego elfa i postanowił uciec, porzucił swoją rodzinę i wyruszył na powierzchnię. Droga była ciężka oraz niebezpieczna, bo słyszał wiele opowieści o potworach mieszkających w podziemiach, stoczył wiele walk w podziemiach chowając się jak najdalej od głównego szlaku na powierzchnię by go nie wytropili jego bracia. Żywił się tym, co upolował, zdarzało się nawet, że atakował pełzacze, jedne z najniebezpieczniejszych stworzeń mieszkających w podziemiach. Po wielu tygodniach dotarł w końcu na powierzchnie. Światło słońca oślepiało go bardzo wiec poruszał się nocą a w ciągu dnia ukrywał się w lesie. Pewnej nocy napadł go odział trzech orków i 2 goblinów, pewnie myśleli, że samotny drow będzie łatwym celem. Bardzo się przeliczyli. Elf dobył swoich mieczy, co przeciwników jeszcze bardziej rozwścieczyło... największy i najbardziej ohydny ork rzucił się na drowa ze swoim wyszczerbionym toporem bojowym. Garnithor zwinnie się uchylił przed ciosem przeciwnika tnąc go po szyi, ork od ciosu szermierza padł na ziemie zalany własną krwią umierając w ciężkich mękach. Widząc to pozostałe potwory zaatakowały elfa... Drow zręcznie uchylał się i parował ciosy czterech przeciwników, czekał aż któryś z przeciwników popełni błąd... jeden goblin natarł na elfa celując swoją włócznia w nogi, Garnithor wykorzystał sytuacje i skoczył na broń goblina podcinając mu gardło. Jeden z żyjących orków przewrócił się zaskoczony manewrem elfa, poległ przebity mieczem. Elf natarł na orka, który z przerażeniem nieudolnie próbował sparować jego ciosy, ostrze miecza przeszło przez żebra przebijając serce bestii. Goblin zaczął uciekać, ale elf go dogonił, przewrócił silnym kopniakiem i przebił mieczem... Po walce odpoczął trochę poczym ruszył dalej w podróż... Po wielu dniach dotarł do miasta Rivangoth - stolicy wojowników, można tu było dostać prawie każdy rodzaj broni, wiele gildii miało tu swoich przedstawicieli. W Rivangoth elf spędził dziesięć lat, wiedział, że jeśli kiedyś spotka jakiegoś mrocznego elfa będzie musiał z nim walczyć, podobnie jak ze zwykłymi elfami...
-po policzku spłynęła mu łza...- wiedział, że był inny niż inne mroczne elfy i dlatego szukał swojego miejsca gdzie będzie akceptowany. Nienawidził wszelkiej maści elfów, nawet z odrazą patrzył na siebie...

Po chwili elf dopił swój trunek, rozsiadł się wygodnie i rozglądał się...
-Garnithor!! Jak dobrze, że cię znalazłem... - Drow spojrzał na postać
- Marris... mówiłem ci już nie obchodzą mnie twoje trefne towary...
- Wiem i nie przyszedłem tu w tej sprawie... przysyła mnie jakiś jegomość... czeka na ciebie przed karczmą... - Mówiąc te słowa uśmiechał się do drowa - Widać, że bardzo mu zależy na spotkaniu z tobą...
- Jak on wygląda - Spojrzał podejrzliwie na niziołka - Jeśli to jest jakaś pułapka to wiedz, że będziesz miał kłopoty...
-Nie, nie to nie jest żaden podstęp... chyba, jest to jakiś rycerz... nie wiem jak się nazywa - starał się odpowiedzieć elfowi
Garnithor rzucił dwie złote i cztery srebrne monety Hansowi, który pokiwał w podziękowaniu głową.
-Idziesz zemną Marris?- spojrzał pytającą na łotrzyka
-Nie, dzięki wolę zostać, bo mam jeszcze interes do załatwienia- uśmiechnął się i ruszył głąb izby...
Garnithor zebrał swoje rzeczy i wyszedł... Czekał tam na niego wojownik z młotem bojowym na plecach i kolczudze... był to Albrecht - najemnik i poszukiwacz skarbów, jeden z dobrych znajomych elfa.
-Witaj przyjacielu, jesteś gotowy do wyprawy w góry?? Zebrałem kilka zaufanych osób, myślę, że mogą się przydać.
-Dobra możemy iść... prowadź.
Po tych słowach człowiek i drow ruszyli w kierunku zachodniej bramy, za bramą czekało na nich dwóch wojowników, jednego elf znał... był to krasnoludzki kapłan Ragnar
-Witajcie. Garnithorze, Ragnara znasz już pewnie ze swoich wypraw, ten elf to jest Aeris, nasz łucznik.
-Witaj- ukłonili się wszyscy
-Witajcie, jestem Garnithor- spojrzał podejrzliwie na elfa- mam nadzieję Aerisie, że moją osobą nie będę cię urażać??- drow powiedział to ostro tłumiąc swoją nienawiść do elfów...
-Ależ nie... Każdy przyjaciel Albrechta jest moim przyjacielem- rzekł elf do drowa łagodnym i melodyjnym głosem.
Po wielu dniach byli u podnóża gór, nie wiedzieli jak się one nazywają... co zresztą było mało ważne. Byli śledzeni... Garnithor wiedział, że jego bracia wpadli na ich trop i walka będzie nieunikniona, ale starał się ją odwlec do rana, bo wiedział, że światło słoneczne da przyjaciołom większe szanse... po kilku godzinach błądzenia wśród skał pierwsza strzałą świsnęła koło głowy Ragnara -Niech cię szlag ty mroczny pomiocie- krzyknął krasnolud w kierunku skąd padł strzał... Wszyscy znaleźli jakąś osłonę i wiedzieli, że walki już nie można było bardziej odwlekać... Aeris i Garnithor dobyli swoich łuków, wymierzyli i wypuścili strzały... dwie strzały przemknęły przez pustą polanę perfekcyjnie sięgając celu... dwa drowy padły... jednak w tej samej chwili Albrecht został przeszyty zatrutym pociskiem. Drowy nie zaprzestały ostrzału... a bohaterowie nie mogli nic zrobić... ich pozycja była bardzo kiepska...rozległ się kolejny krzyk - Aeris padł podobnie jak Albrecht... Ragnar wiedział, że długo nie pożyje i szykował się do ataku... po chwili ku zdziwieniu Garnithora rzucił się ze swoim toporem na drowy... ledwo dobiegł a padł od trzech strzał... Po policzku szermierza spłynęła łza... stracił swoich przyjaciół, żal mu też było elfa, chociaż nie lubił go...
-Nikt nie zasłużył na taką śmierć-krzyknął, odchylił kaptur... jego długie białe włosy falowały na wietrze odsłaniając jego młodą i szlachetną twarz...
-Wszyscy którzy są z powierzchni zasłużyli na śmierć- Garnithor zesztywniał... znał ten głos... to był jego ojciec- A zwłaszcza ty niewierny zdrajco!! - rzekł ostro w języku zrozumiałym tylko drowom
-Tu niestety się mylisz ojcze... istoty z powierzchni mają honor, nie tak jak Wy!!- po tych słowach Garnithor wyszedł na przeciw drowom... kolejna strzała świsnęła lecz została sparowana przez miecz mrocznego elfa... był wściekły... zaatakował oddział swojego ojca unikając i odbijając zręcznie pocisków lecących w jego stronę... po chwili drowy dobyły swoich broni i rzuciły się na samotnego wojownika... walka była zaciekła bo wszyscy byli bardzo dobrymi wojownikami... miecze szermierza odbijały bronie przeciwników, w końcu jeden z drowów za wysoko podniósł swój młot i poległ przeszyty ostrzem miecza -To za was przyjaciele-rzekł Garnithor... kolejne serie ataków zostały sparowane przez świszczące miecze szermierza szukające okazji do zadania kolejnego śmiertelnego ciosu...Jeden z drowów próbował pchnąć swoim mieczem ale jego cios został odbity przez Garnithora i spowodował złamanie nadgarstka przeciwnika... przeszywający ból położył drowa na kolana co szermierz wykorzystał zanurzając w jego gardle swoje ostrze...
-Nie wygrasz ze mną ojcze, choć zabicie ciebie sprawi mi ból to niech tak będzie!! -Garnithor powiedział to przez łzy
-Milcz zdrajco... dzisiaj jeden z nas zginie i to bynajmniej nie będę ja!!-
Ojciec drowa natarł ostro swoimi sztyletami, był prawie tak samo dobrym wojownikiem jak Garnithor, lecz Garnithor uskoczył na bok tnąc ojca po lewej nodze... Drow się skrzywił, ale to nie wpłynęło na jego zachowanie, nadal walczył ostrożnie a każdy atak przeprowadzał z bardzo dużą dokładnością... sztylet wbił się w lewe ramię drowa... Garnithor padł na ziemie upuszczając jeden z mieczy...
-Mówiłem ci, że to nie ja zginę synu - mówiąc to schylił się nad ciężko rannym szermierzem... w tym momencie ostrze miecza przeszyło drowa na wylot
-Być może zginę tej nocy, ale przynajmniej nie sam...- rzekł to spokojnym głosem Garnithor. Ciało martwego drowa opadło na ziemie brudząc śnieg strumieniem krwi...
Całej tej sytuacji przyglądał się krasnoludzki zwiadowca zwany Hoog, czekając aż drow opatrzy swoje rany zastanawiał się, czemu walczył on ze swoimi braćmi w obronie mieszkańców powierzchni...Minęło parę chwil zanim szermierz się pozbierał po tym wydarzeniu, cały czas po policzkach spływały mu łzy, zrobił groby swoim przyjaciołom i rozpalił ognisko, przy którym usiadł i zaczął rozmyślać, po chwili usnął. Sen miał niespokojny, cały czas rzucał się jak by z kimś walczył, lecz i to nie trwało zbyt długo, zerwał się na nogi wyciągając miecze i zaczął się rozglądać...
-Wiem się, że tu jesteś, wyjdź ukrycia, nie chce z tobą walczyć krasnoludzie - powiedział Garnithor do zbliżającego się Hooga
-Skąd mam wiedzieć, że mnie nie zaatakujesz mroczny psie?? - rzekł ostrym głosem krasnolud.
-Ponieważ znam wasz język oraz musisz zaufać mi na słowo - powiedział te słowa w języku krasnoludów poczym schował miecze
Krasnolud wyszedł z ukrycia, dzierżył wielki topór bojowy i był gotowy do ataku -Dziwi mnie fakt drowie, że znasz mój język oraz to, że walczyłeś ze swoimi braćmi w obronie mieszkańców powierzchni... wytłumacz się natychmiast!! - rzekł Hoog do drowa
-Znam wasz język, ponieważ od wielu lat mieszkam na powierzchni... ukrywam się przed swoimi braćmi, bo uciekłem od nich... nie mogłem znieść ich jadowitych kłamstw, podsycania do walki z każdym oraz nienawiści. Nazywaj mnie Garnithor... i wiedz, że nienawidzę swojej rasy oraz elfów...oraz jestem inny niż pozostałe drowy...
- To czemu podróżowałeś z tym długouchym??- rzekł z zaciekawieniem krasnolud
-Był on przyjacielem mojego przyjaciela - rzekł smutno drow...
-Mnie też przykro z powodu straty przyjaciół, ale nie mogę puścić wolno - rzekł wyzywająco krasnolud -Udowodnij mi, że jesteś wojownikiem honoru a być może się dogadamy...
-Jak już mówiłem nie chcę walczyć...-rzekł spokojnie drow spoglądając łagodnie na krasnoluda w ciężkiej zbroi
-Nie masz wyboru mroczny psie, żaden z was nie ma prawa chodzić w pobliżu Twierdzy Górskich Klanów!!- po tych słowach rzucił się na drowa który błyskawicznie wstał i wyciągnął swoje miecze – Nie chcę z tobą walczyć Krasnoludzie!! - parował ciosy lecz niezbyt zręcznie z powodu ciężkiej rany na lewym ramieniu. Krasnolud wymachiwał swoim toporem jak szalony, nie dało się przewidzieć jego kolejnych ataków, walczył jak by był w jakimś szale...Po około piętnastu minutach zażartej walki krasnolud uderzył drowa płazem topora powalając go na ziemię...
-Hmm, nieźle walczysz drowie, wywalczyłeś sobie wolność, wierzę ci ponieważ miałeś wiele okazji by mnie wykończyć, ale tego nie zrobiłeś i dlatego sądzę, że naprawdę jesteś inny niż twoi bracia...Zwą mnie Hoog, jestem berserkerem z Twierdzy Górskich Klanów, chodź ze mną chcę cię przedstawić mistrzowi
Garnithor po drodze opowiedział swoją historię krasnoludowi, który słuchał z zainteresowaniem co chwila wtrącając przekleństwa na braci drowa...po kilku chwilach ich oczom ukazała się ogromna twierdza, na murach stali krasnoludzcy kusznicy którzy od razu wycelowali kusze w mrocznego przybysza
-Otwórzcie bramę, to ja Hoog, prowadzę ze sobą gościa przed obliczę mistrza...
Po chwili brama otworzyła się a w niej pojawił się odział ciężko uzbrojonych krasnoludów... obrażali oni drowa jak to zwykle bywało lecz on nie zważał na to, szedł ciągle za Hoogiem. Wreszcie dotarli do sali tronowej, Hoog przedstawił królowi historię drowa oraz o pojedynku i dziwnym zachowaniu Garnithora
-Co o tym sądzisz mistrzu Wielki Toporze?? - rzekł Hoog do podstarzałego krasnoluda
-Ciekawe jest to, co mówisz wojowniku, przyprowadź przed moje oblicze tego drowa- rzekł spokojnym głosem Wielki Topór
Drow wszedł do sali w której został sam na sam królem...
-Witaj szlachetny krasnoludzie, jestem Rizen "Garnithor" De'Vrie, jestem szermierzem, chciałbym oddać swoje miecze i umiejętności pod twoją służbę w zamian za dom którego nigdy nie miałem oraz schronienie przed innymi drowami...
Drow czekał na werdykt krasnoluda...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hoog
Kwatermistrz Gór



Dołączył: 21 Sie 2006
Posty: 745
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Wieś na Mazowszu

PostWysłany: Nie 23:59, 17 Gru 2006    Temat postu:

Ciekawa historia Smile
może ktoś wreszcie odpisze? Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kamdin
Górski Skryba



Dołączył: 20 Sie 2006
Posty: 1382
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: A skąd niby JA mam to wiedzieć?

PostWysłany: Pon 0:22, 18 Gru 2006    Temat postu:

Drow? Lubię drowy Razz

Ale.... jest pewien przepis Sad


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wielki Topór
Administrator



Dołączył: 03 Lut 2006
Posty: 1713
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Śląsk

PostWysłany: Pon 3:31, 18 Gru 2006    Temat postu:

Krasnolud spojrzał na drowa z lekką pogardą lecz także zaciekawieniem, mając w pogotowiu swój topór i rzekł:"Jeżeli przyprowadził Cię Hoog, coś w tym musi być.
Złóż swą broń u mnie i na jakiś czas będziesz musiał zamieszkać w pokoju nad karczmą, aż ustalimy werdykt w Twojej sprawie".


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wielki Topór
Administrator



Dołączył: 03 Lut 2006
Posty: 1713
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Śląsk

PostWysłany: Pią 21:05, 22 Gru 2006    Temat postu:

Decyzja podjęta.
Otrzymujesz u nas schronienie, jako że jest to ostatnie miejsce w Lotharsis, do którego byle drow nie ma wstępu, w odróżnieniu od całej reszty "liberalnych" gildii.
Pamiętam w zeszłej erze gildię o nazwie "Elfickie Puszcze", którą chyba zmietliśmy i to, że tam kupa drowów było, taaaaa, drowy i elfy to tak samo niedorzeczne jak krasnoludy i gobliny pijące razem piwo.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum Górskich Klanów Strona Główna -> Historie Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Bluetab template design by FF8Jake of FFD
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin